Rozdział 1
Odkąd wyjechała z Mystic Falls bardzo się zmieniła, mimo że minęły dopiero trzy lata. Wróciła promienna jak nigdy, dumna i pewna siebie. Wyrosła z żalu, odrzuciła gniew, bądź też nauczyła się ukrywać emocje pod maską chłodnego, lekko drwiącego uśmiechu. Zmienił się także jej wygląd, włosy były ciemnorude, oczy, zielone i podkreślone czarną kreską nie wyrażały nic, a pełne wargi błyszczały szkarłatną szminką, która pasowała do jej czarnych rurek i tuniki o barwie czerwonego wina. Nie chciała tu wracać, nie do miejsca, w którym spotkało ją tyle cierpienia, gwałt, śmierć bliskich... Przygryzła lekko wargę i spojrzała na stojące na szafce nocnej zdjęcie rodzicielki w czarnej, zdobionej ramce. Nawet nie mrugnęła opuszkami palców przesuwając po fotografii, Elizabeth Forbes, szeryf Mystic Falls zginęła na służbie, w zeszłym roku, a ona nie pojawiła się na pogrzebie, nie potrafiła i doskonale wiedziała, że Liz by to zrozumiała. Nie przybyła nawet wtedy, nie przyjechała , gdy Elena została przemieniona w wampira, gdy umarł Matt i zastrzelono Meredith, lecz teraz musiała, nie potrafiła opuścić swojego bohatera, nie, gdy był w potrzebie. Z ciężkim sercem zniknęła w łazience, by niedługo potem zasnąć na wielkim łóżku, w beżowej koszuli.
Ciężko podniosła się z łóżka, nie miała zbyt dobrych snów, nie w mieście przyprawiającym ją o łzy. Spojrzała kątem oka na zegarek i syknęła cicho pod nosem, była już spóźniona. W biegu ubrała białą koszulkę, czarną bluzę z kapturem, tego samego koloru spodnie i trampki. Pijąc krew układała włosy,a gdy chwilę później myła zęby malowała oczy. Dokończywszy makijaż narzuciła na głowę kaptur, schowała telefon do kieszeni i wybiegła z domu po drodze zamykając drzwi na klucz. Biegła szybko, zwinnie omijała ludzi zadowolona, że nikt nie widzi jej twarzy, nie taką Caroline Forbes znali. Zatrzymała się w lesie, gdy usłyszała podniesione głosy. Zmarszczyła brwi zaskoczona.
-Ty wiesz dlaczego uciekła!
-Nie mam pojęcia.- Ten głos znała doskonale, nie mogłaby pomylić z żadnym innym.
-Gadaj!- Tym razem mężczyzna krzyczał, nie podobało jej się to, krzyczeć na przyjaciela mogła tylko i wyłącznie ona. Zsunęła z głowy kaptur i poprawiając włosy uśmiechnęła się kpiąco.
-Bonjour! (czyt. Bążur, znacz.-Dzień dobry)- zaświergotała radośnie i podeszła do wysokiego chłopaka, którego brązowe włosy potargał wiatr.- Jak się miewasz, przyjacielu?- spytała tym razem ze spokojem, ciepło i wesoło.
-Twoje włosy- mruknął w odpowiedzi. Z prychnięciem uderzyła go lekko w ramię.
-Bądź człowiekiem.- Roześmiała się.
-Kim jesteś?- Słysząc pytanie odwróciła się w stronę mówiącego.
-Czyżby mój, pożal się boże, gwałciciel, nie wiedział z kim ma do czynienia?- zagadnęła lodowatym tonem i straciła nim zainteresowanie.
-Co?- Chłopak był wstrząśnięty, lecz nie chciała tego tłumaczyć, nie teraz, nie tu i nie przy tylu ludziach.- Caroline?- dodał.
-Qui (czy. Łi, znacz.- Tak.)- odparła. Wspięła się na palce i leniwie ucałowała policzek przyjaciela.- Zjadłabym lody, Kol- zamruczała błagalnie.
-Caroline!- powtórzył, starał się zwrócić jej uwagę.
-Nie rozmawiam z obcymi- stwierdziła. Z uśmiechem przytuliła się do ramienia brązowowłosego, który chwyciwszy ich w prasie sprawił, że w niezwykle szybkim tempie znaleźli się przed Mystic Grill.
-Panie przodem- oznajmił i ukłonił się lekko, otworzył przed nią drzwi. Roześmiała się cicho i weszła do środka od razu kierując się w stronę baru, wiedziała,że idzie za nią. Przygryzła lekko wargę widząc kilka dobrze znajomych osób, Klaus, Elena, Bonnie... Westchnęła dumnym krokiem podchodząc do baru, przy którym usiadła wraz z towarzyszem.
-Nie przedstawisz mi koleżanki, bracie?- Po pytaniu pierwotnej hybrydy zachichotała cicho i zamówiła deser lodowy z bakaliami.
-Nie było mnie tylko trzy lata, a ty już zapomniałeś? Widać nie na darmo wątpiłam w twe uczucie- zauważyła z kpiną patrząc na blondyna.- Nie ładnie z twojej strony, Niklausie- dodała pod nosem. Z zadowoleniem zabrała się za swój deser.
***
Wyszło krótko i tako nijako... głupia szkoła, tyle pomysłów,a tak mało czasu! Q,Q
Zapraszam na drugiego bloga: http://lilianna-tvd.blogspot.com/
Ciężko podniosła się z łóżka, nie miała zbyt dobrych snów, nie w mieście przyprawiającym ją o łzy. Spojrzała kątem oka na zegarek i syknęła cicho pod nosem, była już spóźniona. W biegu ubrała białą koszulkę, czarną bluzę z kapturem, tego samego koloru spodnie i trampki. Pijąc krew układała włosy,a gdy chwilę później myła zęby malowała oczy. Dokończywszy makijaż narzuciła na głowę kaptur, schowała telefon do kieszeni i wybiegła z domu po drodze zamykając drzwi na klucz. Biegła szybko, zwinnie omijała ludzi zadowolona, że nikt nie widzi jej twarzy, nie taką Caroline Forbes znali. Zatrzymała się w lesie, gdy usłyszała podniesione głosy. Zmarszczyła brwi zaskoczona.
-Ty wiesz dlaczego uciekła!
-Nie mam pojęcia.- Ten głos znała doskonale, nie mogłaby pomylić z żadnym innym.
-Gadaj!- Tym razem mężczyzna krzyczał, nie podobało jej się to, krzyczeć na przyjaciela mogła tylko i wyłącznie ona. Zsunęła z głowy kaptur i poprawiając włosy uśmiechnęła się kpiąco.
-Bonjour! (czyt. Bążur, znacz.-Dzień dobry)- zaświergotała radośnie i podeszła do wysokiego chłopaka, którego brązowe włosy potargał wiatr.- Jak się miewasz, przyjacielu?- spytała tym razem ze spokojem, ciepło i wesoło.
-Twoje włosy- mruknął w odpowiedzi. Z prychnięciem uderzyła go lekko w ramię.
-Bądź człowiekiem.- Roześmiała się.
-Kim jesteś?- Słysząc pytanie odwróciła się w stronę mówiącego.
-Czyżby mój, pożal się boże, gwałciciel, nie wiedział z kim ma do czynienia?- zagadnęła lodowatym tonem i straciła nim zainteresowanie.
-Co?- Chłopak był wstrząśnięty, lecz nie chciała tego tłumaczyć, nie teraz, nie tu i nie przy tylu ludziach.- Caroline?- dodał.
-Qui (czy. Łi, znacz.- Tak.)- odparła. Wspięła się na palce i leniwie ucałowała policzek przyjaciela.- Zjadłabym lody, Kol- zamruczała błagalnie.
-Caroline!- powtórzył, starał się zwrócić jej uwagę.
-Nie rozmawiam z obcymi- stwierdziła. Z uśmiechem przytuliła się do ramienia brązowowłosego, który chwyciwszy ich w prasie sprawił, że w niezwykle szybkim tempie znaleźli się przed Mystic Grill.
-Panie przodem- oznajmił i ukłonił się lekko, otworzył przed nią drzwi. Roześmiała się cicho i weszła do środka od razu kierując się w stronę baru, wiedziała,że idzie za nią. Przygryzła lekko wargę widząc kilka dobrze znajomych osób, Klaus, Elena, Bonnie... Westchnęła dumnym krokiem podchodząc do baru, przy którym usiadła wraz z towarzyszem.
-Nie przedstawisz mi koleżanki, bracie?- Po pytaniu pierwotnej hybrydy zachichotała cicho i zamówiła deser lodowy z bakaliami.
-Nie było mnie tylko trzy lata, a ty już zapomniałeś? Widać nie na darmo wątpiłam w twe uczucie- zauważyła z kpiną patrząc na blondyna.- Nie ładnie z twojej strony, Niklausie- dodała pod nosem. Z zadowoleniem zabrała się za swój deser.
***
Wyszło krótko i tako nijako... głupia szkoła, tyle pomysłów,a tak mało czasu! Q,Q
Zapraszam na drugiego bloga: http://lilianna-tvd.blogspot.com/
Świetny! Nie wyobrażam sobie na razie rudej Caro, ale muszę bardziej uruchomić moją wyobraźnię :D Czekam na NN i zabieram się za drugiego bloga :*
OdpowiedzUsuńWow. Zaskakujący rozdział, nie spodziewałam się aż takich zmian w Caro. No i prędzej powiedziałabym, że Kol urwie głowę Tylerowi, gdy dowie się, co ten dupek zrobił Caro, niż, że będzie z nim spokojnie rozmawiał. Ale myślę, że to jeszcze się jakoś rozwinie :) No i Caro i Kol <3 Uwielbiam to, w jaki sposób piszesz o ich relacjach. Kocham!
OdpowiedzUsuńCat
PS. Przepraszam za opóźnienie :)
Wow! świetny z resztą jak i ten drugi :D Caroline na serio się zmienia o.o Heheszki nareszcie Tyler padł. Kola tu zwyczajnie ubustwiam! *________________________________________*!
OdpowiedzUsuńMogła byś mnie informować o nowościach?
http://tvd-moje-scenariusze.blogspot.com/
Świetne ^^!
OdpowiedzUsuńCaroline i Kol <33
Podoba mi się nowa Caro :D
Pisz szybciutko nn :)
Pozdrawiam Yśkaa ;***
co ty gadasz jest dobrze, jest lepiej niż dobrze jest zajebiście. No i tyle mam do powiedzenia. Pozdrawiam i czekam na nn. Costa
OdpowiedzUsuń