Rozdział 8
Najbardziej nadawałabym się do
Epoki baroku.
Bo tam jak kiedyś jest rozdarcie.
Tylko nie pomiędzy ciałem, a duszą
Ale rozumem, a sercem.
-Co to za różnica?- odpowiedział, patrząc na nią łagodnie zajął drugą huśtawkę.- Caroline, moje marzenia nigdy się nie spełnią, nigdy nie były ważne, ale twoje...- urwał widząc jak machnęła dłonią, zirytowała ją odpowiedź.
-Dopuść wreszcie do siebie, że marzenia się spełniają, ale trzeba się o to starać- stwierdziła po chwili ze spokojem. Rozhuśtała się, chichocząc niczym dziecko, a czując na sobie wzrok mężczyzny mimowolnie obdarzyła go uśmiechem.- To jak, podzielisz się tą tajemnicą?
Spoglądał na nią zaintrygowany. Znów coś planowała? Wątpił. Była dziś niczym słodkie, naiwne dziecko, a jej niebieskie oczy błyszczały radością niczym najjaśniejsze gwiazdy wprawiając jego na wpółmartwe serce w drżenie. Tak bardzo chciał jej pokazać piękno istnienia i okazać miłość, której nie był wstanie dać jej niedojrzały Lockwood. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech gdy tylko usłyszał głośny, melodyjny śmiech w chwili gdy zeskoczyła z huśtawki, z gracją lądując.
- Proszę cię, tak wiele o mnie wiesz...- dodała z czarującym uśmiechem. Pokręcił głową ukrywając rozbawienie i zaczął mówić cichym, spokojnym tonem.
-Marze by pokazać ci świat, kochana. Odzyskać rodzinę i wyzbyć się cierpienia prześladującego mnie od wieków. O snach pełnych śmiechu i porankach u boku ukochanej kobiety. Nie do spełnienia.- Podniósł się z huśtawki wbijając błękitne spojrzenie w niebo, a jego wargi ułożyły się w rozmarzonym uśmiechu, który zaraz zniknął zastąpiony maską obojętności. Wzdrygnęła się lekko, nienawidziła gdy ukrywał swoje emocje, był wtedy przerażający...- Nic nie powiesz?-spytał szyderczo gdy cisza zaczęła się przedłużać.
-Nie lubię cię takiego, zawsze gdy zauroczysz mnie swoim zachowaniem zaraz niszczysz to nagłą obojętnością.-Wyjawiła mu, a blask w oczach przygasł. Zmarszczył brwi na powrót łagodniejąc i wyciągnął dłoń w stronę jej policzka odsunęła się jednak gwałtownie. Ruszyła w drogę powrotną nie chcąc już być z nim sam na sam, Przyspieszyła kroku słysząc, że idzie za nią i zacisnęła drobne dłonie w pięści.
Otworzyła drzwi od mieszkania zatrzymała się jednak z wahaniem słysząc jak woła jej imię.
-O co chodzi?- Nawet się nie obejrzała jedynie wzdrygnęła czując dłoń na ramieniu.
-Marze jeszcze o tym byś się na mnie nie złościła, kochana Caroline...- wyszeptał jej do ucha zaraz potem odsuwając od niej. Zacisnęła wargi czując zagubienie i rozdarcie, nie wiedziała jak zareagować. Chciała dać Pierwotnemu w twarz, lecz jednocześnie paść mu w objęcia i nie odsuwać się już nigdy... Odwróciła się stając z nim twarzą w twarz, a widząc wyczekiwanie w jego oczach prychnęła bezgłośnie.
-Jesteś okropny...- westchnęła.- Ale nie gniewam się, sama chciałam wiedzieć- stwierdziła ze spokojem, którego wcale nie czuła. Z westchnieniem odgarnęła mu z czoła kosmyk włosów znikając w domu. Bezszelestnie wpadła do sypialni i opierając o parapet z zachwytem oglądała zachodzące słońce. Jej oczy błyszczały gdy obserwowała niebo miesiące się wieloma odcieniami różu i czerwieni, a na twarzy pojawił się uśmiech pełen tęsknoty.
Co ona właściwie robiła? Igrała nie tylko z pierwszym wampirem, ale i z samą sobą, gubiąc się w uczuciach... Była z Tylerem, nie mogła zakochać się w Pierwotnym! Usiadła na czarnym, puszystym dywanie, objęła rękoma kolana i zacisnęła mocno powieki. Dlaczego jej zależało? Był mordercą, chciał ją zabić, przemienił Tylera, ranił jej przyjaciół... Uratował jej życie, ponad wszystko zależało mu na rodzinie i miłości, był piekielnie inteligentny, mogła z nim mówić o wszystkim, dbał o nią mimo, że w porównaniu z nim była nic niewartą, naiwną gówniarą... Otworzyła oczy mrugając szybko nie wstała jednak z dywanu. Lockwood nie zadzwonił, nikt z jej przyjaciół nie zadzwonił, a on pamiętał! Skrzywiła się zwinnie podnosząc i otrzepała tunikę poprawiając ją i marszcząc brwi przeczesała smukłymi palcami jasne pasma włosów.
Spokojnym krokiem zeszła do salonu gdzie siedzieli wszyscy i od razu wypatrzyła wolne miejsce, które na jej nieszczęście lub też szczęście znajdowało się na kanapie pomiędzy Rebekah, a Niklausem. W milczeniu usiadła przygryzając dolną wargę gdy zobaczyła zaniepokojone spojrzenie blondynki.
-Jutro z rana wracamy do domu- zaczął Donovan uśmiechając się do niej ciepło. Pokiwała głową na znak, że rozumie jego słowa i spojrzała kątem oka na siedzącego po jej prawej mężczyznę, który pustym wzrokiem wpatrywał się w pełną whisky szklankę, z grubego szkła.- Klaus stwierdził, że zostaje do końca tygodnia, musi załatwić kilka spraw- dodał zauważając jej spojrzenie. Wbiła w niego wzrok nie odezwała się jednak, a gdy milczenie zaczęło się przeciągać podniosła się, by zaraz usiąść na oparciu fotela patrząc w szarozielone oczy przyjaciela.
-Będę za wami tęsknić...- stwierdziła cichym, melodyjnym tonem i uściskała najpierw jego, a następnie rodzicielkę widząc, że oboje są już zmęczeni.- Miło było was widzieć, ciebie także, Elijah- z ciepłym uśmiechem lekko przytuliła ciemnowłosego.- Niedługo wracamy i my...- dodała wesoło przypominając sobie rozmowę, którą odbyła ,dwa tygodnie temu, z przyszywanym rodzeństwem.
#2 dni później#
W zamyśleniu siedziała w wannie po szyję ukryta w pianie, a jej spokojny nieco zaintrygowany wzrok skierowany był na zaparowane lustro, w pozłacanej ramie.
Nie sztuka kochać dobrych, trzeba kochać też złych, gdyż tylko miłością zło można z nich wyplenić...- Przypomniała sobie słowa matki, które Liz wypowiedziała przed odprawą.
-Wyplenić?- wymruczała do siebie i lekko pokręciła głową ze zrezygnowaniem.- Nie chce niczego wypleniać, podoba mi się tak jak jest... Nie prze...- ugryzła się w język słysząc, że ktoś wrócił do domu.
***
Witam, wybaczcie, ale notki będą teraz raz w tygodniu, mam mnóstwo pomysłów, ale przez szkołę mało czasu by pisać :/ W środę popoprawiam błędy w poprzednich notkach bo jak czytałam z telefonu zauważyłam, że trochę się ich pojawiło. Dziękuję za miłe komentarze, pozdrawiam.
Wspaniały rozdział. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny i bardzo ciekawy nie mogę się doczekać następnego . Pozdrawiam Anka :* i zapraszam do mnie http://klaroline0o0.blogspot.com/2012/10/a-to-takie-sodkie-obrazki-z-tvd.html . Masz wielki talęt i świetnie piszesz .
OdpowiedzUsuńcudownie. No to czekamy do soboty! Ehhh...zabic szkole, przez nia nie ma na nic czasu :/ . Lilka.
OdpowiedzUsuńmasz racje nie mamy przez nią czasu na przyjemności przychodzisz do domu odrabiasz lekcje uczysz się i już jest prawie 20:00 przewalone ;/ czekam z niecierpliwością do soboty pozdro Anka:*
Usuńsuper. Pozdrawiam i czekam na nn.
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń