sobota, 13 października 2012

Rozdział 7

Rozdział 7
Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach
I spełniać każde ich życzenia....

Przeczytawszy krótką notatkę wyjęła z opakowania kluczyki, przy których wisiał diament, wielkości landrynki, zastępujący breloczek. W milczeniu przypatrywała się hybrydzie z mętlikiem w głowie.
-Nie mogę tego przyjąć- stwierdziła po namyśle.
-Jeszcze nie widziałaś samochodu...- zauważył nieco karcącym tonem choć w jego oczach błysnął zawód. Przygryzła nerwowo dolną wargę przygładzając tunikę na biodrze i wbiła w jego twarz oskarżycielskie spojrzenie.
 -Nie dam się kupić- warknęła wychodząc szybko z sali. Wpadła do swojej sypialni w gniewie trzaskając drzwiami jednak zaraz pokręciła głową zrezygnowana dochodząc do wniosku, że zareagowała zbyt gwałtownie. Chciał kupić jej miłość? Wątpiła w to, ale musiała tak postąpić! Nie może przecież przyjmować od niego tak drogich prezentów... W dodatku kupił jej nie tylko samochód, dostała także diament! 
   Zacisnęła dłonie w pięści podchodząc do okna i wyglądając przez nie by pozbyć się natrętnych myśli. Przymrużywszy oczy odskoczyła gwałtownie od parapetu i zaciągnęła czarne zasłony opadając na łóżko.
-Boże...- syknęła cicho. Na podjeździe stał samochód jej marzeń! Czerwony lakier, rozsuwany dach, błękitne wstążki na lusterkach i kierownicy... w dodatku w rogu przedniej szyby umieszczono jej imię niczym rejestrację!  
   Dlaczego jej to robił? Nienawidziła go za emocje, które odczuwała zawsze gdy był w  pobliżu, albo gdy wręczał jej prezenty, była wtedy zarówno szczęśliwa jak i wściekła, że daje mu się przekupywać mimo, że tam, w Mystic Fall's czeka na nią Tyler... Nie zadzwonił, zapomniał? Ona pamiętała, a on nigdy nie złożył jej życzeń. Dlaczego to Pierwotny sprawia, że czuje się wyjątkowa, obdarowuje ją prezentami, pamięta o urodzinach i prawi komplementy? To powinien być Tyler! Zacisnęła dłonie w pięści zirytowana na samą siebie jednak zaraz głośno wciągnęła powietrze rozumiejąc. Wychowany w niechęci i otoczony nienawiścią, przez bycie bękartem, Niklaus w ten sposób stara się okazywać swoje uczucia...
   Kątem oka spojrzała na zegarek i skrzywiła się widząc, że upłynęły trzy godziny, myślała, że nie więcej niż kwadrans! Poprawiła włosy oraz ubranie wracając do pomieszczenia i od razu rejestrując wzrokiem brak obecności hybrydy.
-Gdzie jest Klaus?-spytała bezgłośnie Pierwotną mimowolnie prychając cicho gdy tak wzruszyła ramionami.
-Wyszedł godzinę temu- odpowiedziała cicho patrząc na nią zawiedzionym wzrokiem. Skinęła głową niezauważalnie opuszczając dom i kierowana instynktem biegła zatrzymując się w lesie, kilka kilometrów od obecnego miejsca zamieszkania. Znieruchomiała wyczuwając krew, a zaraz potem widząc martwe, kobiece ciało i nieprzytomną z przerażenia, rudą nastolatkę w objęciach Mikaelson' a, który właśnie wbijał w nią kły. Zamrugała i znalazłszy się szybko przy mężczyźnie położyła mu dłoń na ramieniu. 
-Wystarczy. Puść ją, Klaus- mruknęła łagodnie przesuwając opuszkami palców po żyłkach na jego policzkach.-Dobrze?- Dodała niepewnie, ale on już usunął z pamięci rudowłosej to zdarzenie i zaleczywszy ranę odepchnął ją od siebie każąc szybko wrócić do domu.
-Wszystko zawsze jest źle, kochana- stwierdził znużonym głosem.- Ale ja pamiętałem, a czy Tyler, Bonnie, albo Elena dzwonili by złożyć ci życzenia?- Przygryzła dolną wargę zastanawiając się co odpowiedzieć w końcu jednak postanowiła puścić jego pytanie mimo uszu.
-Nie prawda, złe jest to, że dla krwi Eleny jesteś gotów zrobić właściwie wszystko, chcesz zabić Katherine ponieważ stała się wampirem niszcząc twój plan i to także nie jest w porządku, ale na pewno nie to, że się starasz- urwała odsuwając się od mężczyzny. Mimo, że Elena ją wykorzystywała... były przecież przyjaciółkami odkąd sięga pamięcią! 
  Wpatrywała się w jego spokojne, błyszczące błękitem oczy mimowolnie uśmiechając  do niego delikatnie.- Chodzi o to, że prezent jest strasznie drogi, nie powinnam go przyjmować- zauważyła cicho. Pierwotny skinął głową zajmując się ciałami by po kilku sekundach stanąć u jej boku.
-Wolisz więc coś takiego, ale znaczącego- stwierdził bez wahania patrząc na nią z namysłem. Uśmiechnęła się pod nosem wiedząc, że ją zrozumiał i gdy wystawił ramię wsunęła w nie dłoń.- Proponuję spacer oraz obiad, panno Forbes.- Roześmiała się melodyjnie patrząc na niego kątem oka. Jak ten mężczyzna, kroczący u jej boku, może być zabójcą? Teraz, gdy w pobliżu nie ma Esther, hybryd i Eleny, jest całkiem inny...
-Bardzo chętnie, panie Mikaelson- odparła.- Prowadź, proszę...- dodała całkowicie zdając się na niego.
# 30 minut później#
 Siedząc w parku na huśtawce patrzyła w błękitne oczy towarzysza zaintrygowana jego milczeniem. O czym myślał? Coś jest nie w porządku? Zaczęła się huśtać nerwowo przygryzając przy tym dolną wargę jednak nie zamierzała odezwać się pierwsza.
- O czym marzysz, Caroline?- spytał, tym samym przerywając milczenie, a dziewczyna w zamyśleniu spojrzała w niebo.
-Mam wiele marzeń, pięknych, lecz nierealnych...- odpowiedziała po kilku minutach.- A ty...Nik?- spytała dochodząc do wniosku, że dziś może sobie pozwolić na zdrobnienie tak często używane w ich domu przez stęsknioną Rebekah.
*
Dziś krótko. Nowa notka pojawi się w nadchodzącym tygodniu, a nawet dwie. Jedna w sobotę, ale druga nie wiem kiedy, z pewnością wcześniej.
Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. Widać że Klaus się stara. Czekam na ciąg dalszy ich rozmowy. Pozdrawiam. Pisz dalej. Weny;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Klaus,Klaus,Klaus! My love *.*
    czekamy,czekamy... Zgaduje,ze w tym tygodniu notka bedzie tylko jedna?. Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak czekamy na rozdział 8 i kolejne..

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę dodaj coś z chęcią przeczytałabym nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń