sobota, 6 października 2012

Rozdział 4

Rozdział 4
Kochać  to także umieć się rozstać .
 Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem.
Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości , jest skierowaniem się 
Ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim  jej szczęścia,
Czasem wbrew własnemu.

# Następny dzień.
Niedziela, 8 rano. #
 Caroline, Kol i Rebekah siedzieli w salonie młodej wampirzycy czekając aż jej rodzicielka zejdzie na dół. Błękitnooka przygryzała dolną wargę, nie była już taka pewna swojej decyzji, mimo wszystko Elena i Bonnie były jej przyjaciółkami... Wykorzystywały ją, czy też pomagała im bo czuła, że powinna?  Potrząsnęła głową i uśmiechnęła się lekko do obserwującego go z uwagą młodego mężczyzny.
-Zrobię kawy...- stwierdziła wstając. Dalej śledzona jego czujnym wzrokiem zniknęła na chwilę w kuchni. Gdy weszła z powrotem do pomieszczenia sofę zajmowało rodzeństwo zmieszane serdecznością siedzącej na fotelu kobiety, matki panny Forbes.
-Dzień dobry, mamo. Obiecałam więc jesteśmy- uśmiechnęła się pogodnie całując rodzicielkę w policzek.- To są Rebekah i Kol Mikaelson' owie- przedstawiła rodzeństwo stawiając na ławie cztery kubki z gorącą kawą.
-Witajcie w moim domu, dzieci. Jestem Liz Forbes- oznajmiła ciepło zielonooka. Doskonale znała historię Pierwotnych więc postanowiła względem nich zachować się dziś niczym matka. Osoby, które szczerze lubiły Caroline wiele dla niej znaczyły tym bardziej, że "przyjaciółki" młodej wampirzycy dzwoniły do niej jedynie gdy potrzebowały wykonania czarnej roboty.
 # Po pożegnaniu.
W samolocie.#
Dziewczyna gdy tylko samolot wystartował otworzyła średniej wielkości drewnianą szkatułkę, na biżuterię, która przed odlotem otrzymała od matki. Z zaintrygowaniem odgarnęła kilka srebrnych bransoletek  widząc wystający spod nich papier.
                                  " Pamiętaj, Caroline. Nie myśl o tym co myślą ludzie, nie robią tego za często. 
      Elijah.   "

Uśmiechnęła się delikatnie przeczytawszy wiadomość i odkładając ją na miejsce wyjęła drugą.
" Chroń swoje życie i unikaj łowców ukochana, Caroline.Niezmiernie cieszę się, że masz okazje zwiedzić  choć część naszego pięknego świata   zasmuca mnie jednak fakt, że to  nie ja Ci go pokażę, najdroższa. Mam jednak nadzieję, że  jego piękno urzeknie cię swymi cudami, a prezent ode mnie pomoże ci je utrwalić.
Klaus."
Uniosła nieznacznie brwi z zainteresowaniem podnosząc luźne kartki i ze spodu szkatułki wyjmując małe, turkusowe etui na smyczy. Otworzyła je delikatnie, a jej oczy rozszerzyły się w oszołomieniu na widok czarnego aparatu cyfrowego, na którego spodzie z drobnych kamieni szlachetnych ułożono jej imię.
-Zawsze mnie zaskakujesz, Niklaus...- wyszeptała do siebie wkładając aparat do etui i zamykając je. Założyła smycz na szyję uśmiechając się. Spojrzała na następną kartkę, a po przeczytaniu wiadomości prychnęła cicho:
"Już tęsknimy,
Elena i Bonnie".
Zgniotła papier i z całkowicie zepsutym humorem wzięła w dwa palce ostatnią kartkę nie chcąc na nią patrzeć. Po chwili jednak skierowała wzrok na nadawcę i mimowolnie na jej malinowych wargach pojawił się tęskny uśmiech.
"Droga Caroline...
Już za Tobą  tęsknie! Pamiętaj by  nikomu nie ufać, powinnaś jednak szanować swych wrogów... Może kiedyś uda wam się zaprzyjaźnić?
Powiedz Rebece, że naprawdę ją lubiłem, w porządku, mała?
Twój przyjaciel, Matt.
Ps. Skontaktuj się ze mną czasem, okej?"
"Chroń swoje serce, nie pozwól mu rozpaczać! Ciesz się z przygód, które przed Tobą.
Kocham Cię, 
Mama."
-Napisaliście na jednej kartce?-zachichotała cicho chowając "listy" do szkatułki i zamykając ją dokładnie.- Też tęsknie, Matti...- dodała do siebie. Odgarnęła włosy z twarzy ciekawa gdzie posadzono jej towarzyszy, rozejrzała się wokół bystrym wzrokiem.  
# Tydzień później."
-Też cię kocham...- Caroline usłyszała rozbawiony głos Kola w chwili gdy zirytowana rzuciła w niego patelnią.
-Mnie wszyscy kochają...- zauważyła zgryźliwie uśmiechając się przy tym złośliwie.- Już zapomniałeś?
- Jakże bym mógł, nie pozwalasz mi...- roześmiał się i odłożywszy patelnię na blat poprawił czarną, rozpiętą do połowy koszulę.- Wiesz czemu Bekka nie wychodziła wczoraj z pokoju?- Spojrzała na ciemnowłosego z namysłem, nie była pewna czy mu powiedzieć... Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że nie obiecywała jego siostrze milczenia.
- Tęskni za Klausem i Matt' em... w dodatku Elijah dzwonił przez co zatęskniła bardziej- wyjawiła cicho, a jej głos zadrżał nieznacznie. Młody Mikaelson   objął ją z wahaniem, a kpiące błyski w jego oczach zniknęły zastąpione troską.
- Ty też, prawda? Czuję to... poza tym mogę się zachowywać jak gówniarz, ale jestem stary wiele widzę... -zaczął niepewnie, to było dla niego coś całkowicie nowego. Wtuliła się w niego mocno odczuwając tęsknotę ze zdwojoną siłą, w tej chwili chłopak przypominał jej najlepszego przyjaciela
- Masz rację, ja też. Najbardziej tęsknie za mamą i Matt' em, jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, a zawsze pragnęłam...- wyjawiła cicho, nagle onieśmielona.
-Też mogę być ci bratem- stwierdził Kol głośniejszym, wyraźniejszym tonem przeczesując palcami jej włosy. Słysząc słowa chłopaka spojrzała na niego,a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, wiedziała,że i jemu brakuje rodzeństwa, w Chinach miał tylko ją i Rebekah. 
-Będę zaszczycona, Kol- pocałowała go w policzek.
_________
Witam, oto obiecana notka. Cieszę się, że opowiadanie przypadło Wam do gustu. Jutro po 20 dodam kolejną, a następna pojawi się w środę przed 18 ^^ 
 

1 komentarz:

  1. jak zwykle świetny rozdział! czekam z niecierpliwością na następny i następny ; )

    OdpowiedzUsuń