piątek, 5 kwietnia 2013

Epilog

Epilog
Do śmierci bliskiej osoby,
Do tego, że już jej nie ma
Można się przyzwyczaić,
Ale zapomnieć o niej
Byłoby grzechem.

   Zaciskała mocno zęby, gdy kołek przebił jej ramię na wylot, by zaraz potem wyciągnąć go i z rozmachem wbić w atakującego ją osobnika. Poruszała się bezszelestnie i szybko z pomocą Soo zabijając wszystkie hybrydy i systematycznie zbliżając się do zamkniętego pokoju, w którym przebywali Pierwotni.  Koło niej pojawił się Damon, który cisnął o ścianę najbliżej stojącego przeciwnika. Skinęła mu niezauważalnie głową i przemknęła pomiędzy martwymi ciałami, jednak gdy chciała otworzyć drzwi odskoczyła z głośnym sykiem. Wydarła z kieszeni wygodnych spodni jedwabną chusteczkę i otarła nią poparzoną twarz niezadowolona z napotkanej przeszkody.
-Coś nie tak?
-Wszystko w porządku- odpowiedziała cicho na pytanie zadane przez Matt'a, który pojawił się przy niej jakby znikąd.
-Werbena- zauważył i odsunął ją od drzwi. Pchnął je mocno, przez cały czas osłaniał dziewczynę przed  krzywdzącą, płynną werbeną. Westchnęła z ulgą i prześlizgnęła się pod jego ramieniem, a u jej boku pojawili się Tyler oraz Elijah.
-Czas zacząć- mruknął cicho Pierwotny. Rozejrzała się wokół i pobladła. Wszystko było we krwi, sufit, ściany, podłoga, wymęczone, poranione ciała oraz ich prześladowczyni, wysoka blondynka o spokojnej twarzy, w niemodnej, wyblakłej sukni. W zaciśniętej dłoni trzymała kołek z białego dębu coraz bardziej zbliżając go do piersi Kol'a i nie zwracając uwagi na nic, ani na to, że pojawili się nieproszeni goście, ani na protestującego gniewnie Klausa, który dostrzegłszy ich w przejściu zamilkł. Ze słabym, lecz łobuzerskim uśmiechem puściła mu oko i skinęła głową ku swoim towarzyszom, którzy odskoczyli, gdy ona sama skoczyła w górę. Wpuściła tym samym do pomieszczenia czarnoksiężnika Soo z wiedźmą Bonnie, a ci od razu zaczęli recytować zaklęcia. Esther zachwiała się i opuściwszy kołek odpowiedziała na ich czary jasną magią rozświetlającą pomieszczenie.

~
   Kol ocknął się czując jedynie przeszywający ból, całe ciało pulsowało drżący jakby...od chłodu? Otworzył oczy i zmarszczył brwi. Był wciąż w tym samym pokoju jednak wszystko się w nim zmieniło, wszystko poza bólem i zapachem krwi. Pomieszczenie było jasne, rozświetlone, słyszał mocne głosy, pewnie i wyraźnie wypowiadały zaklęcia, o których nigdy nie słyszał, nawet od zaprzyjaźnionego czarnoksiężnika. W dodatku poza krwią, nienawiścią i cierpieniem wyczuwał także mieszaninę innych zapachów oraz perfumy Caroline co niezmiernie go dziwiło. Czyżby przed śmiercią Bóg pozwolił mu na chwilę wspomnień? Na ciepło i miłość, przypomnienie przyszywanej siostry i tego jak w raz Rebekah było im dobrze poza tym miejscem, z dala od rodziny? Zapach akacji niósł ze sobą tak wiele. Caroline zawsze pachniała akacją, a Rebekah konwaliami, a on z czasem pokochał kwiaty, których nienawidził, ba, on nigdy nie lubił zieleni mimo życia w dawnych czasach! Dziewczęca sylwetka pojawiła się przed nim, a on przymknął oczy zauważywszy jedynie blond włosy.
-Koniec- zauważył ledwie dosłyszalnie i nim na nowo stracił przytomność uśmiechnął się słabo.
-Jeszcze nie, Kol- odpowiedziała cicho. Nie przejmowała się bólem, gdy zwinnymi palcami rozwiązywała wysmarowane werbeną sznury. Uwolniwszy chłopaka z więzów pozwoliłaby Matt i Jeremy zajęli się nim, a sama pojawiła się przy Klausie.
-Witaj, Nik- zagadnęła pogodnym tonem i rozdarła pierwszy ze sznurów zadowolona, że tojad hamuje nieco działanie werbeny, a tym samym zmniejsza ból. Nie odpowiedział, ale nie była tym zdziwiona. Czując jak ziemia chwieje się od magii obejrzała się przez ramię, Stefan z pomocą Eleny uwolnił Rebekah i zabrał ją z sali. Pokiwała lekko głowa i mruknęła cicho pod nosem. Pojawił się przy niej Elijah pomagając w uwolnieniu brata.
    ~
  Otuliła Kola i podała mu szklankę z krwią, by zaraz to samo zrobić z Rebekah. Uśmiechnęła się do nich ciepło wychodząc do kuchni. Usiadła przy stole spoglądając na Klausa, który pił krew z nieznanej jej brunetki i z każdą chwilą wyglądał coraz lepiej.
-Pospiesz się, zaraz przyjdą wszyscy i dowiecie się co się wydarzyło.- Zaśmiała się, gdy kazał odejść dziewczynie i otarłszy usta spojrzał na nią z niezadowoleniem, niczym dziecko powiadomione, że w tym roku Mikołaja nie będzie.- Nie rób takiej miny- dodała z uśmiechem siadając mu na kolanach.- Proszę...- zamruczała. Nie reagował na jej zachowanie, już nie raz się zawiódł więc wolał by tym razem ona kombinowała. Westchnęła cicho obejmując go za szyję i mruknęła z zadowoleniem, gdy zacisnął palce na jej biodrach. Pocałowała go lekko, jęknęła cicho, gdy odpowiedział mocnym, zaborczym pocałunkiem i przycisnął ją bardziej do siebie.Odsunęła się lekko patrząc na niego z rozbawieniem.- Nigdzie nie uciekam- obiecała kładąc dłoń na jego. W odpowiedzi uśmiechnął się łobuzersko i znów pocałował ją zachłannie. Odwzajemniała pieszczotę opuszkami palców sunąc po jego ręce, lecz zaraz podskoczyła zaskoczona, słysząc chrząknięcie. 
-Mnie to nie przeszkadza, ale inni też przyszli- oznajmił cicho Jeremy Gilbert wywołując jej śmiech. 
-I co z tego?- spytała z przekorą.
-Kol was woła, Katherine zaraz odgryzie głowę Elenia, Rebekah pewnie się przyłączy, a Bonnie ślini się z jakimś facetem, którego nie znam, ale Matt mówi, że to hybryda- odpowiedział jeszcze ciszej. Już rozumiała, był zirytowany, a nie chciał wzbudzać dodatkowego zamieszania. Roześmiała się głośniej i podniosła się z gracją z kolan Pierwotnego.
-W takim razie odwrócimy ich uwagę, prawda, Klaus?- zagadnęła z czarującym uśmiechem. W odpowiedzi przyciągnął ją znów do siebie całując. Zamruczała z zadowoleniem i machnęła na Gilberta, który z rozbawionym błyskiem w oku wycofał się do salonu dając im chwilę.- Czas start- dodała. Objął ją mocno, a ona wtuliwszy się w niego chwyciła ze stołu jeszcze dwie szklanki z krwią. Wchodząc do salonu podała je swojemu przyszywanemu rodzeństwu, a widząc zaciekawienie na ich twarzach stanęła na palcach wpijając się w wargi pierwotnej hybrydy. Słyszała jak "goście" mruczą z niezadowoleniem, a przynajmniej część nich co wywołało lekki uśmiech. Cofnęła się nieznacznie dalej uśmiechając, z każdą chwilą bardziej.- Kocham Cię, Niklausie Mikaelson, rozpocząłeś od zauroczenia, a skończyłeś na całkowitym odebraniu mego serca- zamruczała przekornie i pochyliła lekko głowę.
-Wzajemnie- odpowiedział z kpiącym uśmiechem i pocałował ją nie zwracając uwagi na gapiów.
  Obserwujący ich z wesołymi błyskami w oczach uśmiechnął się arogancko i zaśmiał się krótko.
-Oficjalnie witamy w rodzinie, Caroline- rzucił, gdy spojrzała na niego z zaskoczeniem. Skinęła głową jakby w podziękowaniu i potargała po włosach najpierw jego, a potem siedzącego zaraz obok Jeremy' ego, który prychnął cicho i mruknął coś o gratulacjach. Nie przejmowała się opiniami ludzi, których już dawno nie traktowała jak przyjaciół, a którzy pomogli jej by ratować własne życie. Była szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa z obrotu sytuacji i nowej rodziny oraz przyjaciół, których pokochała całym sercem. Z resztą... jak mogła nie pokochać Pierwotnych, którzy najbardziej w świecie kochali rodzinę, a i ją do niej przyjęli? Uśmiechnęła się z zadowoleniem i na powrót wtuliła w Niklausa.
-Dziękuję za cierpliwość, Klaus- wyszeptała muskając jego wargi.
***
Koniec, wkrótce pojawi się nowe opowiadanie. Najprawdopodobniej w niedzielę, ale jeśli w sobotę znajdę czas to może i wtedy... Kto wie? 

Team Kol ♥

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego weekendu, Kelly.

3 komentarze:

  1. Czytałam to opowiadanie na forum i uważam, że jest świetne ale wielka szkoda, że takie krótkie. Powiadom mnie o swoim kolejnym opowiadaniu jeśli możesz na nic-nie-jest-dobre-ani-zle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. super...masz na prawdę wielki talent ....jak chcesz to możesz zajrzeć także na mojego bloga...nie jest najlepszy ale...no wiesz lubie go pisać

    ps.mnie także poinformuj o następnym opowiadaniu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny epilog. Jak już wspominałam, przyjaźń Kola i Caroline podbiła moje serce. Cały fragment z Klaroline, czytałam już jakiś milion razy a i tak po raz kolejny wywołuje uśmiech na mojej twarzy ;) Miłym zaskoczeniem od jakiegoś czasu jest też świetnie poprowadzona postać Jeremy'ego. Będę tu częstym gościem, aby przypominać sobie tę historię :)
    Pozdrawiam
    Cat (bad-girls-go-everywhere.blog.onet.pl)
    PS. Mam nadzieję, że pamiętasz, aby powiadomić mnie o nowym opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń