Rozdział 12
Gdybyś we śnie kiedyś poczuła,
Że oczy moje nie patrzą na Ciebie
Z miłością, wiedz,
Żem żyć przestał.
Wydarł kartkę ze szkicownika i wrzucił ją w płomienie, które z wdziękiem tańczyły w kominku, błyskając przy tym wesoło. Języki ognia szybko owinęły się wokół kartki pochłaniając ją całkowicie. Niklaus Mikaelson rozsiadł się wygodnie w starym fotelu i zanurzył wargi w whisky.. Starał się oczyścić swój umysł z myśli o młodej wampirzycy jednak była dla niego niczym narkotyk, myśląc o niej odczuwał ból i euforię, z każdym dniem pragnął jej coraz bardziej. Marzył, by znów poczuć jej miękkie, pełne wargi na swoich, kochał ją, naprawdę ją kochał i ani trochę nie podobało mu się, że nawet nie próbowała uwierzyć. Dawała mu nadzieję jednak nie wierzyła. Ciekawiło go, czy w ogóle wiedziała o tym, że Elena jest wampirzycą, przyjaciółki już jej powiedziały?
-Nik za godzinę zaczyna się impreza u Caro, nie zamierzam się przez ciebie spóźnić.- Jego siostra jak zwykle weszła do pokoju bez pytania. Spojrzał na blondynkę lodowato, jakim prawem przeszkadzała mu w rozmyślaniach? Dopiero po chwili dotarły do niego jej słowa.
-Nikt nie karze ci na mnie czekać. Nie idę, jeśli się zjawie jej chłopak będzie niezbyt zadowolony- oznajmił ze spokojem.- Jeśli Lockwood wyjdzie z imprezy Caroline będzie zawiedziona.
-Z pewnością będzie bardziej zawiedziona jeśli się nie zjawisz- odpowiedziała mu z powagą i wyszła bezszelestnie z pokoju, zamknęła za sobą drzwi. Jego wargi wykrzywił ponury grymas, który jednak znikł szybciej niż się pojawił. Mężczyzna podniósł się z fotela i zniknął w łazience gdzie wziął zimny prysznic. Czy to możliwe, że Caroline będzie zadowolona jeśli się zjawi? Nieco w to wątpił tym bardziej, że jego obecność może odstraszyć przyjaciół blondynki. Zaśmiał się krótko, niby od kiedy on się przejmuje czymś takim? Opuścił łazienkę i ubrał jeansy w zamyśleniu przeglądając wiszące w szafie koszule. Po chwili znalazł tą, której szukał i wyciągnął grafitową ubierając ją szybko. Odpiął dwa górne guziki i uczesał blond włosy targając je lewą dłonią. Spojrzał na zegarek, a jego wargi ułożyły się w nieco kpiący, lecz łobuzerski uśmiech, chciał się jej podobać i miał nadzieję, że jego wygląd pomoże osiągnąć zamierzony efekt. Wiedział, że ją kusi i pociąga pragnął jednak by oddała mu serce. Zdjął z biurka dwa prezenty; jeden, ten mniejszy, zapakowany był w bladozielony papier ozdobny z czerwonymi wzorami kwiatowymi, drugi natomiast, znacznie większy był pudełkiem z biżuterią ukrytym w fioletowym opakowaniu. Caroline nie lubiła prezentów od niego doszedł jednak do wniosku, że tego mu nie odmówi, nie po tym jak z wielkim zachwytem opowiadała mu o srebrnym wisiorku, w kształcie węża, którego oczy były prawdziwymi diamentami. Wypatrzyła go kilka dni przed wyjazdem Seulu, na jednej z wystaw sklepowych, gdy była na zakupach wraz z Rebekah i przez cały ten czas wisiorek był głównym tematem ich rozmów. Drugi prezent był z kolei dla pani szeryf, matki Caroline, Elizabeth Forbes. Nic wielkiego, mała, kryształowa zawieszka do kluczy, która, zaczarowana przez najpotężniejszych koreańskich czarowników, chroniła przed niebezpieczeństwem i pomagała unikać kul. Spojrzał znów na mały zegar, wykonany ze starego drewna, wiele, wiele lat temu, który wisiał nad kominkiem i ze spokojem opuścił swój pokój. Po drodze ubrał czarną skórzaną kurtkę i oparł się o parapet wyglądając przez okno, czekał na siostrę. Dziewczyna pojawiła się przy nim po kwadransie i trąciła go lekko w ramię. Odwrócił się do niej i omiótł ją wzrokiem uśmiechając się pod nosem. Ubrana była w czarne rurki oraz czarno-czerwoną bluzkę na ramiączka, którą na urodziny kupiła jej Forbes. Do stroju dopasowała baleriny, a zakręcone włosy spięła w wysoką kitkę tym samym odsłaniając długą szyję, na której migotał srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie książki, w środku było zdjęcie dziewczyny z Caroline i Kol' em.
-Pięknie wyglądasz, niezwykle naturalnie, Rebekah- stwierdził. Swymi słowami nawiązał także do tego, że jej jedynym makijażem były oczy podkreślone czarną kredką i usta pomalowane bladoróżowym błyszczykiem, który pachniał konwalią, z resztą jak ona cała.
-Wiem- odpowiedziała śmiejąc się cicho, ubrała czarną kurtkę i wkładając okulary ruszyła z bratem do wyjścia.
***
Wybaczcie, notka dużo później niż planowałam, straciłam wenę i ochotę na oglądanie The Vampire Diaries po śmierci Kol'a więc nie wiem kiedy następna notka >>'''
Zapraszam na moje dwa nowe blogi:
oraz
www.ouat-by-kelly.blogspot.com gdzie dziś wieczorem pojawi się prolog.
extra nowe rozdziały :D nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńświetne :D życzę weny :D
OdpowiedzUsuńsiema dziś znalazłam twojego bloga i przeczytał;am wszystko na jednym tchu :D świetnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńsuper blog :D podoba mi się przyjaźń Caroline, Kola i Bex :D czekam na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńczekam na więcej :D
OdpowiedzUsuń