Rozdział 2
Aby umieć prowadzić wojnę
Najpierw trzeba umieć być
Wrogiem.
Niedziela wieczorem, a Caroline dzięki pomocy zmartwionej matki była już spakowana.
-Dziękuję mamo, to wiele dla mnie znaczy.- Uśmiechnięta blondynka postawiła na stole kolację, którą przygotowały wspólnie. Usiadła na swoim krześle podczas gdy kobieta podała dwie herbaty zaraz potem siadając przy niej ze smutnym uśmiechem.- Wychodzę na noc, ale rano mam dostać nowy numer więc dostaniesz go po tym jak poznasz Rebekę i Kola,okej?- zadała rodzicielce pytanie retoryczne, a ta objęła ją mocno i pocałowała w czoło.
- Kocham cię, Car. Wróć przed 10, chciałabym jeszcze trochę z tobą posiedzieć. Właściwie... Dokąd się wybierasz?
- Do... znajomego, zasługuje na pożegnanie po tym jak zachowałam się względem niego- wyjawiła dziewczyna i ukrywając zawstydzenie zniknęła w swoim pokoju. Szybko spakowała beżową koszulę do połowy uda wraz z czarnymi bokserkami jako piżamę, bieliznę na następny dzień wraz ze świeżym strojem w postaci czarnych rurek oraz podkreślającej oczy turkusowej tuniki, a także szczoteczkę do zębów, butelkę z krwią i kosmetyczkę. Zdjęła sweter i zakładając granatową kurtkę zarzuciła na jedno ramię właśnie spakowany plecak. Z westchnieniem poprawiła makijaż po chwili rozpuszczając włosy.
Żegnając się z matką lekkim uściskiem spokojnym krokiem opuściła dom. Mimo, że miała na nogach sandałki na 15- centymetrowym obcasie postanowiła, do rezydencji Mikaelsonów, udać się piechotą. Nie była przekonana czy powinna to robić doszła jednak do wniosku, że jest to winna Klausowi.- Manipulowałam jego uczuciami, a on ratował mnie kilkakrotnie... co może mi się stać jeśli będę z nim szczera?- wymruczała do siebie pod nosem przyspieszając.
Żegnając się z matką lekkim uściskiem spokojnym krokiem opuściła dom. Mimo, że miała na nogach sandałki na 15- centymetrowym obcasie postanowiła, do rezydencji Mikaelsonów, udać się piechotą. Nie była przekonana czy powinna to robić doszła jednak do wniosku, że jest to winna Klausowi.- Manipulowałam jego uczuciami, a on ratował mnie kilkakrotnie... co może mi się stać jeśli będę z nim szczera?- wymruczała do siebie pod nosem przyspieszając.
Zatrzymała się przy drzwiach i odgarniając zbłąkane kosmyki z lekko uśmiechniętej twarzy zapukała cicho. Zaraz potem patrzyła na zadowolonego, choć nieco rozbawionego, Kola, który wpuścił ją do środka.
-Witaj, właśnie wychodziłem. Rebekah uprzedzi sms' em gdy będzie wracać- ucałował dłoń błękitnookiej.- A właśnie... Nik jest u siebie, maluje- dodał z drwiącym uśmiechem i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Z wahaniem położyła plecak na podłodze, przy wielkiej szafie i powiesiła kurtkę na jednym z haczyków należących do Bekki. Lekkim krokiem weszła na piętro, a następnie do pokoju pierwotnego, który pogrążony w myślach i zajęty swoją pracą nie zwrócił na nią uwagi. Ze zdziwieniem spoglądała na jego przystojną, skupioną twarz obecnie nieznacznie pobrudzoną zieloną i czerwoną farbą, potargane włosy i rozpiętą koszulę ukazującą wysportowaną sylwetkę. Mimowolnie przesunęła wzrokiem od jego markowych butów po rozwichrzoną fryzurę i oblizała wargi, musiała przyznać, że był niezwykle pociągający. Chcąc się pozbyć "brudnych" myśli gwałtownie pokręciła głową tym samym zwracając na siebie uwagę mężczyzny, który skierował na nią spojrzenie ciemnobrązowych oczu.
- Caroline, moja drogą co cię tu sprowadza?- ucałował jej dłoń uśmiechając się łobuzersko, a oczy mu rozbłysły.- Tęskniłem...- dodał stojąc tym razem za nią i mrucząc do ucha, przemieścił się w sposób niewidoczny nawet dla niej.
-Klaus musimy porozmawiać- stwierdziła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Pokiwał głową i szybko ogarnął pomieszczenie wskazując dziewczynie fotel, a gdy usiadła on zajął drugi.
- O co chodzi kochanie?- Słysząc jakiego użył określenia zwracając się do niej ugryzła się w język by nie zwrócić mu uwagi.
-Przyszłam się pożegnać Klaus, jutro wyjeżdżam- powiadomiła go po chwili ciszy.Patrzyła na niego chłodnym, uważnym wzrokiem widząc jak na twarzy wampira pojawiają się mieszane emocje, od zdziwienia przez nienawiść do rozpaczy. Mężczyzna milczał przez pewien czas przyglądając się jej pełnym bólu wzrokiem.
-Dokąd?- spytał głosem wypranym z emocji, nie spodziewał się jednak odpowiedzi.
-Do Chin- uśmiechnęła się łagodnie. Udawał? Wątpiła w to, jej zdaniem te uczucia były zbyt szczere. Może i mógł zmieniać wyraz twarzy,ale tak doskonale zmieniać uczuć wymalowanych w oczach nawet on nie potrafił. Podniosła się z fotela i stanęła przy nim.- Tak mi przykro, że...
-Starasz się delikatnie powiedzieć bym przestał mieć jakiekolwiek nadzieje, nic z tobą nie wiązał?- przerwał jej zawiedzionym tonem zaraz jednak w jego oczach błysnęła nienawiść pomieszana ze wściekłością, ale i żalem. Poderwał się niezauważalnie z pozycji siedzącej i przygwoździł ją do ściany zachłannie całując.
Przestraszona nagłym zwrotem akcji wpatrywała się w niego nie odwzajemniając pocałunku. Patrzyła na niego gdy brutalnie pozbawiał ją najpierw bluzki, a potem spodni i zostawiając jedynie w białej, koronkowej bieliźnie odsuwał się o krok oceniając wampirzycę wzrokiem, nawet nie mrugnęła. Wrócił do przerwanego pocałunku, przy którym gryzł do krwi jej pełne wargi. Po chwili bolesnych "pieszczot" odsunął się od dziewczyny okrywając ją swoją czarną koszulą, jej ubranie było w strzępach.
-Caroline...- wyszeptał z żalem zdziwiony,że dał ponieść się uczuciom i wyklinając się za to w myślach.- Ja...
-Zamknij się Niklaus- usłyszał chłodną odpowiedź. Blondynka szybko zapięła wszystkie guziki koszuli, a on w tym czasie opadł na fotel ukrywając twarz w dłoniach.
*
I jak? Następna notka będzie najprawdopodobniej dopiero za tydzień w sobotę chyba,że jeszcze dziś wieczorem znajdę trochę czasu nic jednak nie obiecuje. W następnej notce dalsza część rozmowy Caroline z Niklausem (jeśli rozmową można to nazwać), a także mała "impreza" w domu pierwotnych. Caroline, Kol i Rebekah muszą nieco poznać się przed wyjazdem.
Dobrej nocy wszystkim. Pozdrawiam, Kelly.
prosze dodaj coś świetnie piszesz czekam
OdpowiedzUsuń