czwartek, 27 września 2012

Prolog

Prolog

Nie wrogowie, a przyjaciele  zadają największe cierpienie.
Nikt i nic nie może zranić Cię bardziej  niż fałszywa przyjaźń,
po której następuje samotność.

   Siedziała  w ciszy podczas gdy siódemka jej towarzyszy  planowała zabicie rodziny pierwotnych. Dziewczyna słuchała jedynie części tego co mówili, czuła się coraz gorzej w ich towarzystwie.
-Nie ma mowy Eleno, chodzi o twoje życie, my się wszystkim zajmiemy, ty po prostu ich unikaj , musisz żyć- usłyszała słowa starszego z braci Salvatore przez co zacisnęła wargi, milczała.
- My? Wszyscy będziecie narażać dla mnie życie,a ja..- zaczęła cichym  tonem Elena patrząc na nich spod półprzymkniętych powiek.- Ja mam się...?!
-Barbie zajmiesz się Hybrydą- przerwał brązowowłosej Damon jakby wcale nie słyszał jej wypowiedzi.- Wtedy ja ze Stefanem zabijemy Rebekah, a pozostali zajmą się Kolem. Nie spieprz i tego Blondi- ostatnie zdanie dodał na odchodnym uśmiechając się przy tym kpiąco.- Zaczynamy o...
-Spadaj Salvatore..- syknęła w odpowiedzi córka pani szeryf przez co Elena posłała jej karcące spojrzenie.
-Tak jak mówiłem, zanim mi bezczelnie przerwano..- ciągnął prowokującym tonem patrząc jej w oczy.- Zaczynamy w poniedziałek o 18, twoim zadaniem Forbes jest by Klaus  nie pojawił się gdy będziemy zabijać jego rodzinkę. Jak będzie po sprawie to do ciebie zadzwonimy.
- Zrozumiałam.. -stwierdziła suchym tonem ubierając białą kurtkę. Zaraz potem z wysoko podniesioną głową opuścić rezydencję, nie miała zamiaru z nikim się żegnać.
   Szybko znalazła się w domu i przechodząc przez salon rzuciła wierzchnią część garderoby na fotel. Dołączyła do siedzącej i pijącej w kuchni, gorącą herbatę, pani szeryf z zaskoczeniem spoglądając na pełne ulgi spojrzenie Liz.
-Martwiłam się Caroline, późno dziś wracasz.
-Przepraszam,nawet nie wiem, którą mamy godzinę- szybko wypiła krew z woreczka czując jak rozgrzewa ją od środka. Westchnęła głośno siadając na przeciwko rodzicielki.
-3 nad ranem...- odpowiedziała kobieta głaszcząc córkę po blond lokach.- Kol Mikaelson tu był, chce zobaczyć się z tobą o 11, w Grillu. Pójdziesz tam?
    Wzdrygnęła się słysząc słowa matki. Czego może chcieć od niej brat Klausa? Zmarszczyła brwi zaintrygowana, ciekawość zwyciężyła. Młoda wampirzyca przytaknęła i uśmiechając się blado pożegnała z rodzicielką.
-Córeczko.. uważasz ich za prawdziwych przyjaciół?- nastolatka zatrzymała się i biorąc z fotela kurtkę spojrzała w stronę kuchni.
-Nie wiem mamo, niczego już nie jestem pewna- odpowiedziała spokojnym głosem znikając na piętrze.

2 komentarze:

  1. hej,super! Mam nadzieje,ze nowa nocia bedzie dzisiaj^^
    rozmowa z Kolem? Zaintrygowalas mnie, Kelly!
    Pozdrawiam, Lila.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń