Rozdział 6
Dziś są moje urodziny,
Nie będę się martwić,
Że zapomniałeś.
Będę się martwić, że
Wiesz,że zapomniałeś.
Wstając rano przetarła dłonią oczy rozcierając jeszcze bardziej czarne smugi, które zostały po wczorajszym makijażu. Podchodząc do lustra spojrzała na swoje odbicie i przełknęła głośno ślinę zdumiona stanem, do którego doprowadził ją jeden telefon. Szybkim krokiem zniknęła w łazience wykonać poranną toaletę.
Słysząc dzwoniący telefon wyszła z łazienki ubrana w brązowe rurki i beżową tunikę odbierając.
-Słucham?- rzuciła pytającym tonem widząc na ekraniku numer zastrzeżony.
-Wszystkiego najlepszego, Caroline- słysząc doskonale sobie znany akcent mimowolnie się uśmiechnęła.
-Dziękuję, Klaus- odpowiedziała cicho.- Miło, że pamiętałeś- urwała nie wiedząc co powiedzieć. Skąd on właściwie wiedział o jej urodzinach?
- Przyjemność po mojej stronie, kochana- odpowiedział z rozbawieniem.- Idź teraz do Kol'a, proszę. Przygotował dla ciebie niespodziankę- rozłączył się. Zaskoczona stanęła przed lustrem patrząc na siebie chłodnym wzrokiem i rozczesując potargane, wysuszone włosy uśmiechnęła się smutno do odbicia. Gdy skończyła na bose stopy włożyła sandałki na koturnie wychodząc z pokoju. Słysząc w domu jedynie nieznaczne poruszenie skierowała się do pokoju przyszywanego brata.
-Jesteś tam?- spytała pukając cicho i skrzywiła się wyczuwając przyspieszone bicie serc dwojga ludzi. Zaintrygowana tym bezszelestnie weszła do pokoju nie czekając na jego odpowiedź. Jak oniemiała wpatrywała się w obecne w pomieszczeniu postacie.
-Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko- rzucił Kol uśmiechając się łobuzersko i omiótł ręką wnętrze.- Przedstawiam Ci twoich gości- dodał przekornie widząc jej zdumienie.- Przed tobą....- przerwała mu z cichym okrzykiem rzucając się na szyję Liz Forbes.
-Mama!-uśmiechnęła się radośnie,a kobieta obejmując ją poklepała niezdarnie po ramieniu i składając życzenia pocałowała w policzek. Zaraz potem wylądowała w ramionach najlepszego przyjaciela.- Matt...- mruknęła wesoło wtulona w jego pierś.
-Szanujesz?-spytał z uśmiechem.
- Nie posiadam, nie tutaj...- pokręciła głową odsuwając się i uścisnęła dłoń Elijah.- Miło cię widzieć.
-Wzajemnie Caroline, wszystkiego najlepszego- pogłaskał ją po policzku odgarniając włosy z twarzy i cofnął się stając przy jej rodzicielce.
-Dziękuję...-skierowała spojrzenie na zawadiacko uśmiechniętego Niklausa.- Głupi jesteś..- powiadomiła go wydymając lekko dolną wargę. Zaśmiał się krótko i kłaniając wyciągnął ku niej rękę. Wywróciła oczami podając mu swoją dłoń, którą od razu ucałował.
-I jak podoba się prezent?- Kol odciągnął ją lekko do tyłu i pocałował w skroń.
-Fantastycznie. Dziękuję, kotku- pogłaskała go po policzku z ciepłym uśmiechem.
-Kotku?- mruknął ze zdziwieniem Donovan. Roześmiała się cicho widząc jego minę i oparła na ramieniu młodego Mikaelsona.- Owszem, kotku...-przytaknęła.- Z Kola lepszy brat niż z ciebie..-stwierdziła przekornym tonem wytykając mu język.
Dwie dziewczyny wpadły do pomieszczenia i poprowadziły ich sali, którą podczas kupowania domu wspólnie ochrzcili izbą zabaw. Zdumiona Forbes rozglądała się przyglądając fioletowym ścianą, które jeszcze wczoraj rano były jasnoniebieskie.
-Ładnie- pochwaliła z rozbawieniem i obdarzyła przyjaciółki uśmiechem.
Czarnowłosa włączyła muzykę więc wszyscy, poza Niklausem, poszli tańczyć lub do barku z napojami. Podczas gdy mężczyzna usiadł, w rogu sali, na kanapie przyglądając im ze spokojem Caroline tańczyła z jego najmłodszym bratem co jakiś czas kątem oka zerkając na hybrydę. Gdy piosenka się skończyła pokręciła głową na pytanie Matt'a i lekkim krokiem ruszyła w stronę sofy.
-Pozwolisz, że siostra zrobi nam zdjęcie?- spytała figlarnym tonem siadając przy Pierwotnym. Spojrzała mu wesoło w oczy, a gdy nic nie mówiąc odgarnął jej z twarzy kilka zbłąkanych kosmyków uniosła nieznacznie jedną brew.- Uznam to za tak, panie Mikaelson- stwierdziła spokojnie.
-Wedle życzenia, panno Forbes- odpowiedział od razu. Rebekah zbliżyła się do nich robiąc pierwszą fotkę, na której rozmawiali uśmiechając się by zaraz zrobić drugą, Caroline oparta była o ramię mężczyzny, a ten obejmował ją lekko w pasie.
-Dziękuję...-pocałowała blondynkę w policzek mężczyźnie posyłając ciepły, lecz nieco zadziorny uśmiech.
-No to czas na prezenty- mruknęła Pierwotna łapiąc ją za ramię i ciągnąc w kierunku okna, na którego parapecie leżał stosik kolorowych opakowań i torebek.
Forbes posłusznie otworzyła pierwszą paczkę z rozbawieniem wyjmując z niej torbę w kolorze indygo od jednego z najdroższych, włoskich projektantów, a zaraz potem z drugiej dopasowane botki.
-Dzięki, dziewczyny...- zaśmiała się z następnej torby wyjmując buty jeździeckie.
"Wszystkiego najlepszego, Caroline.
Kocham Cię, mama.
Dalszą część otrzymasz po powrocie.
Elijah."
Uniosła brwi obserwując rozbawioną rodzicielkę i spokojnie pijącego brandy, lekko uśmiechniętego mężczyznę, ale nie skomentowała tego "prezentu" domyślając się jego następnej części i z ciekawością sięgnęła po kolejny.
- Klaus?- spytała ze zdziwieniem patrząc na Pierwotnego, by zaraz przeczytać kartkę leżącą na wierzchu małego pudełeczka na głos.-
"Poczekasz, zobaczysz. Zobaczysz i poznasz, a pokochasz.
Klaus."
________
Dodaje obiecaną notkę, następna w piątek lub sobotę nie jestem pewna, ale zapewne w niedzielę będzie jeszcze jedna. Dziękuję, z a komentarze to one motywują mnie do dodawania, piszę w wolnym czasie, ale nie zawsze chce mi się przepisywać ^^' Pozdrawiam, Kelly.
Aż brak mi słów. Nie spodziewałam się takigo rodziału.Wspaniale piszesz. Czekam na następny rozdział i życze dużo weny.
OdpowiedzUsuńNiklaus dal jej siebie w prezencie czy jak? Nie ogarniam xD czekam na next,podobalo mi sie! Nie jestem cierpliwa Kelly :/.... Lilka.
OdpowiedzUsuńNajlepszy Elijah! Kupił jej buty jeździeckie. Cytuje:Dalszą część otrzymasz po powrocie.
OdpowiedzUsuńElijah."Czyżby Elijah kupił jej konia?